Dzisiaj trochę kultury ze względu na premierę ekranizacji mojej ulubionej książki- Zmierzchu.

Rok temu, na Mikołajki dostałam tą książkę. Nie byłam do niej przekonana, mimo iż znalazła się na mojej liście upragnionych prezentów. Chciałam znać jej treść, żeby wiedzieć o czym wszyscy mówią. A mówili wszyscy. Po dniu, góra dwóch, dołączyłam do tych ,,wszystkich". Książka genialna. Ale nie o książce miało być...
Tak, bo mimo iż premiera jest dopiero dzisiaj, ja ten film miałam okazję obejrzeć już jakiś czas temu, dokładnie w Mikołajki, kiedy to pojechałam na pokazy przedpremierowe. Bałam się go obejrzeć. A co jeśli go ,,zepsują"? Tak jest zazwyczaj... Ale na szczęście nie doznałam rozczarowania. Zaczęło się trochę ,,sztywno"... Przez pierwsze trzydzieści minut, co chwila komentowałam szeptem różnice między książką a filmem. Potem się wciągnęłam. Hmmm, moja ulubiona scena... Cały film xD. Najśmieszniejsza: ta w kuchni. Ulubieni bohaterowie? Że Edward to oczywiste, ale do gustu wyjątkowo przypadła mi Alice. A zresztą wszyscy byli cudowni...
Tak, bo mimo iż premiera jest dopiero dzisiaj, ja ten film miałam okazję obejrzeć już jakiś czas temu, dokładnie w Mikołajki, kiedy to pojechałam na pokazy przedpremierowe. Bałam się go obejrzeć. A co jeśli go ,,zepsują"? Tak jest zazwyczaj... Ale na szczęście nie doznałam rozczarowania. Zaczęło się trochę ,,sztywno"... Przez pierwsze trzydzieści minut, co chwila komentowałam szeptem różnice między książką a filmem. Potem się wciągnęłam. Hmmm, moja ulubiona scena... Cały film xD. Najśmieszniejsza: ta w kuchni. Ulubieni bohaterowie? Że Edward to oczywiste, ale do gustu wyjątkowo przypadła mi Alice. A zresztą wszyscy byli cudowni...
Przepraszam, nie powinnam za dużo mówić, bo wtedy nici z przyjemności oglądania filmu.
A więc... zapraszam do kin:).
A więc... zapraszam do kin:).